O wyzwaniach w ochronie zdrowia, dehumanizacji medycyny i skutkach planowanej reformy na Śląsku mówi dr n. med. Jacek Kozakiewicz, prezes Śląskiej Izby Lekarskiej.
Ks. Rafał Skitek: Były Kasy Chorych, jest NFZ, a od stycznia ma powstać Urząd Zdrowia Publicznego. Nie za dużo tych reform zdrowotnych?
Dr Jacek Kozakiewicz: Nie ulega wątpliwości, że zarządzanie w polskiej ochronie zdrowia wymaga uporządkowania i poprawy wzajemnej koordynacji. Dobrze, że wreszcie ktoś ma odwagę wziąć odpowiedzialność za to co dzieje się w tym „obolałym” systemie, podejmując się niełatwego wyzwania.
Ktoś, czyli minister zdrowia?
Tak, bo z założeń reformy wynika, że głównym rozgrywającym w nowym systemie ma być właśnie on. Likwidacja NFZ i przeniesienie kompetencji tej instytucji pod jurysdykcję wojewodów, stworzenie Urzędu Zdrowia Publicznego jest krokiem w tym kierunku.
Przed nami większa centralizacja systemu ochrony zdrowia?
Słowo „centralizacja” źle mi się kojarzy. Chodzi raczej o pewną strategię. Minister zdrowia ma być strategiem zarówno w imieniu pracowników, jak i społeczeństwa. Podstawowa opieka ma być w założeniach reformy koordynowana tak, żeby ktoś lepiej prowadził pacjenta po systemie za rękę i pomagał w zapewnieniu specjalistycznego leczenia. Wszystko po to, by zachować całościowe spojrzenie na człowieka.
Śląska Izba Lekarska dość krytycznie wypowiada się o planowanej reformie.
Od lat jako śląski samorząd lekarski mówimy, że bolączki polskiego systemu ochrony zdrowia zasadzają się na trzech słowach kluczach: niedookreśleniu, niedofinansowaniu i niedoszacowaniu. Jednoznacznie wskazujemy na konieczność zmian. Oczekujemy jednak realnej oceny stanu posiadania, racjonalnego wykorzystania zasobów, unikania obietnic ponad miarę i podejmowania dobrych, przemyślanych decyzji.
Na czym polega to niedookreślenie?
Przez wiele lat ośrodki decyzyjne były bardzo rozproszone. Na dobrą sprawę brakowało podmiotu, który ponosiłby odpowiedzialność za to, co dzieje się w ochronie zdrowia. Decyzje winny być podejmowane w perspektywie wieloletniej, na podstawie merytorycznego dialogu, z poszanowaniem racji, doświadczeń różnych stron, a także wypracowanego wcześniej dorobku.
To chyba cieszy Pana zapowiadany przez ministra zdrowia wzrost nakładów na służbę zdrowia?
Powiedzmy sobie szczerze, że żadna reforma bez odpowiedniego finansowania nie będzie cudownym lekiem. Niedofinansowanie w służbie zdrowia nie zniknie, niedoszacowanie także. „Magiczne” 6 proc. PKB w odniesieniu do publicznych wydatków na zdrowie, zgodnie z zapowiedziami reformy osiągniemy dopiero 2025 roku. Powstaje pytanie: jak wysokie nakłady publiczne na ochronę zdrowia będą już wtedy w innych krajach europejskich? Najprawdopodobniej dalej będziemy w ogonie Europy.
Czyli znów o wszystkim decydują pieniądze?
Problem niedofinansowania ciągnie się latami. Polska ochrona zdrowia cierpi na tzw. syndrom krótkiej kołdry – zawsze komuś będzie zimno. Jeśli poprawi się sytuacja Podstawowej Opieki Zdrowotnej to pogorszy się sytuacja finansowa w szpitalach. Coś za coś.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |