Aby umieć pogodzić życie i obowiązki rodzinne z pracą i świętowaniem, nie można polegać jedynie na inicjatywach instytucjonalnych.
Pogląd taki wyraziła 30 maja, w czasie VII Światowego Spotkania Rodzin w Mediolanie, Hiszpanka Nuria Chinchilla.
„Żadne instytucjonalne inicjatywy pojednania ze sobą rodziny i pracy, szczególnie te nowe w stosunku do narzędzi tradycyjnych, nie powiodą się, jeśli nie włączą się w nie poszczególne osoby” – powiedziała delegatka z Półwyspu Iberyjskiego. A zatem czucie się „architektami swego przeznaczenia” pobudza każdego do „zmiany przede wszystkim samego siebie, aby zmieniać także otaczające nas środowisko i tworzyć słuszną równowagę między «czasem zawodowym» a «czasem życia»” – dodała Chinchilla.
Podkreśliła następnie, że również przedsiębiorstwa „winny stawać się stopniowo świadomymi uczestnikami bardziej złożonych systemów”, których osoby – czy to klienci czy najczęściej współpracownicy – powinny być uznawane za czynnych twórców, a nie za zwykłe zasoby ludzkie, dzięki którym uzyskuje się pewne korzyści.
Z kolei Portugalczyk José Jacinto Iglesias Soares opowiedział o swych doświadczeniach życiowych. Wraz z żoną pracują w sektorze bankowym i finansowym, mają sześcioro dzieci, przy których zawsze chcieli być blisko, pomagając np. „najmłodszej córce w przygotowaniu się do pierwszej spowiedzi i komunii lub chodząc na Mszę św. do kaplicy uniwersyteckiej ze starszymi dziećmi”.
Jego zdaniem „polityka elastyczności”, która wychodzi naprzeciw potrzebom rodzin na wszystkich poziomach – od dzieci do najstarszych – a także różne badania wykazały, że pracownicy, którzy są szczęśliwi i mają pracę dobrze zharmonizowaną z życiem rodzinnym są wydajniejsi w swej pracy.
Portugalczyk podkreślił ponadto ważność faktu, aby rodziny i spółki płaciły podatki i kontrolowały prowadzenie przez państwo takiej polityki, która równoważy pracę i życie oraz pomaga rodzinom.
Jakby nawiązując do tego zagadnienia, włoski przedsiębiorca Enzo Rossi, właściciel firmy „La Campoflone”, podzielił się swym doświadczeniem z 2007, gdy spróbował żyć przez miesiąc za średnią pensję robotnika. Okazało się, że już około 20. dnia miesiąca pieniądze się skończyły, toteż „ja i moja żona postanowiliśmy podnieść zarobki wszystkim pracownikom o 200 euro netto”. W owym czasie bowiem jego firma umocniła się na rynku i zyski wzrastały, „pomyśleliśmy więc, aby podzielić się z naszymi współpracownikami wyższymi dochodami, gdyż to również dzięki ich pomyślności i ich zadowoleniu nasza spółka odniosła sukces” – powiedział Rossi.