Wakacje to dobry czas, żeby odetchnąć. Ofert gwarantujących szybki i skuteczny relaks nie brakuje. Trzeba jednak uważać, żeby szukanie spokoju nie zakończyło się… zgubieniem właściwej drogi.
Nie tędy droga
Okazuje się, że religia chrześcijańska ma wiele sposobów na relaks i radzenie sobie ze stresem. – Choćby adoracja Najświętszego Sakramentu. To trwanie przed Bogiem, którego ja znam i On mnie zna. W hinduizmie chodzi o to, żeby stracić imię i zlać się z jakąś pustką. Tymczasem my, chrześcijanie, jesteśmy wołani przez Boga po imieniu i znamy Go po imieniu. To przyjaźń, relacja osób – zauważa ks. Bujak. – Nie warto szukać odpowiedzi na pytania tam, gdzie ich nie znajdziemy. Wiele sekt stawia dobre pytania, ale najczęściej odpowiedź jest błędna. Ta właściwa została już dana przez Chrystusa – mówi ks. Bujak.
Jego zdaniem, oferty zajęć relaksacyjnych, które pomagają zwalczać stres, to reklama, za którą nie stoi rzeczywistość. – W tych grupach tylko pozornie nie ma wymagań, ale tak naprawdę one wymagają więcej niż Kościół katolicki. Dają połowiczne rozwiązania, które wystarczają na krótko. Nigdy nie udzielą nam pełnej odpowiedzi na pytania o sens istnienia. Poza tym ktoś, kto chce rozwiązywać problemy bez wysiłku, nie znajdzie na to sposobu ani w Kościele, ani we wschodniej medytacji – mówi.
Słowo ma stać się ciałem
Na szczęście to, czego wielu szuka gdzieś daleko, mamy tak naprawdę na wyciągnięcie ręki. Modlitwa medytacyjna to coś, co dla wielu katolików, nie tylko osób duchownych czy konsekrowanych, jest codziennością. – Człowiek potrzebuje sensu. Zaczynamy go szukać najczęściej wtedy, kiedy życie zaczyna być ciężkie – wyjaśnia o. Piotr Włodyga, benedyktyn i trener komunikacji.
Jednak medytowanie to coś więcej niż zastanawianie się nad życiem. – Okazuje się, że nagle człowiek w ten sposób spotyka Boga. Jak stawia sobie jakieś pytanie, np. czym jest dobroć, to szukając na nie odpowiedzi w medytacji, nie tylko zaczyna rozumieć to słowo, ale także spotyka źródło dobroci – tłumaczy o. Włodyga.
Podstawą chrześcijańskiej modlitwy medytacyjnej jest słowo. Może to być fragment Pisma Świętego albo tekst z tradycji Kościoła. Nie ma też określonej długości, bo niektórym potrzebny jest dłuższy, a innym wystarczy jeden wyraz.
Potem trzeba znaleźć trochę czasu i wyciszyć się. – Chodzi o to, żeby „Słowo ciałem się stało”. Wybieramy sobie jakiś fragment, czytamy go i próbujemy odnieść go do naszego życia. Optymalny czas medytacji to pół godziny – wyjaśnia o. Włodyga.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Na wzrost nowych przypadków zachorowalności na nowotwory duży wpływ ma starzenie się społeczeństwa.