– Nie trzeba obdarowywać, ale pokazać, że można żyć inaczej. Prawdziwa bieda nigdy się nie pokaże, jest dumna. Tam trzeba iść. Potrzeba dużo taktu i miłości, żeby jej poradzić – mówi Grażyna Kurzeja.
Ja sobie radzę
Działalność Domu Samotnej Matki nie polega na tym, że wszystko się rozdaje. – W życiu nikt nie dostaje nic za darmo, trzeba zakasać rękawy i zabrać do roboty. My umożliwiamy bezpieczny start. W placówce, jeśli tylko ktoś chce, można korzystać z porad prawnych, pomocy Powiatowego Ośrodka Pomocy Rodzinie, poradni „Profil”, wsparcia pedagogów, współpracujemy ze szkołami. Ogromną radością dla nas jest sytuacja, kiedy rodzina dostaje mieszkanie i udaje jej się bezpiecznie żyć, bez przemocy, strachu, alkoholu. Wtedy szybko organizujemy jakieś minimalne, bardzo skromne wyposażenie, żeby mogła wystartować. Po czasie dzwonią i mówią: „Ja sobie radzę”. To dla nas najpiękniejsza nagroda. Niestety, nie zawsze się udaje. Zdarza się, że kobieta wychodzi od nas z tym samym, z czym przyszła, nic pozytywnego nie wynosi – mówi Grażyna Kurzeja.
Jak mówią osoby wspierające dom samotnej matki, istnienie tej placówki to cud, przykład bezwzględnego wsparcia ze strony Boga. – Chcielibyśmy wyremontować dach i drugie piętro, żeby przyjąć kolejne rodziny. Potrzebujemy wszystkiego. I właśnie okazuje się, że w Roku Miłosierdzia parafia pw. Nawiedzenia NMP w Żaganiu chce wesprzeć naszą działalność. Członkowie rady parafialnej kwestują przed nabożeństwem w pierwszy piątek miesiąca przez cały Rok Miłosierdzia – mówi dyrektorka Domu Samotnej Matki. Wszyscy pomagający, w tym same pensjonariuszki, które dzięki swojej pracy na rzecz ośrodka chcą zmienić życie dla swoich dzieci, dla siebie samych – sprawiają, że dom daje szansę.
– Codzienna przemoc, 30 obdukcji, alkoholizm męża, straciłam wszystko! Mieszkałam bez prądu, ogrzewania. W zimowy poranek obudziłam się przed 5. Na stoliku zamarzła herbata w szklance. Wsiadłam na rower, chciałam się rozgrzać, jechałam do pracy. Spotkałam dziennikarzy telewizyjnych i pomyślałam, że muszę im powiedzieć, w jakich warunkach mieszkam i prosić o pomoc. Poradzili, żebym powiadomiła burmistrza i oni wtedy też pomogą. Na drugi dzień byłam już bezpieczna w Domu Samotnej Matki, u pani Grażyny. Po czasie napisałam podanie o przyznanie mi mieszkania i dostałam. Byłam tak szczęśliwa, że nie mogłam powstrzymać łez. Teraz mieszkam na swoim, ale przychodzę do domu na ul. Piłsudskiego i staram się pomagać, tak jak potrafię, młodym mamom i dzieciom – mówiła Grażyna Paluchowicz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |