Osadzeni w usteckim areszcie nagrywają audiobooka. Użyczają głosów do opowieści o zapomnianej słupskiej ulicy.
Sok marchewkowy?
Pan Wojtek wciągnął się w opowieść o skrzatach. Mówi, że jest ciekawa i że planuje sprezentować ją swoim chrześnicom. Ale jeszcze ciekawsi są według niego ludzie, z którymi współpracuje. Z aktorką Martą spędził długie godziny najpierw na warsztatach lektorskich, a potem już na sesjach w słupskim oddziale Radia Koszalin. To ona podpowiada mu, jak ma udawać głos Koszałka, jak Płatka, a jak mistrza Zdzisława. Podpowiada – to za mało powiedziane. Przerywa i zmusza do poszukania w wyobraźni zamienników do uładzonej fabuły, by nawet z pozornie obojętnego zdania wyłowić emocje. Wiele w tym śmiechu, zwłaszcza tam, gdzie tekst zaczyna żyć swoim życiem.
– Każdy tekst trzeba rozgryźć. Nie ma czegoś takiego, że jest nudny. Nie, mówię im, poszukaj tu czegoś śmiesznego. Tu sobie podłóż takie słowo, tam inne. Sok marchewkowy? Nuda. Więc pomyśl, że to nie taki zwykły sok – podpowiada aktorka z zadziornym uśmiechem. – I już zupełnie inaczej brzmi, gdy Koszałek stwierdza: „Królu, król już wypił trzy szklanki!”. Bawimy się tym tekstem. Mam nadzieję, że także potem, już na płycie, będzie on słuchany na dwa sposoby: ten dziecięcy i ten dla dorosłych, z przymrużeniem oka.
Zanim jednak posadziła swoich uczniów przed mikrofonem, całe tygodnie uczyła ich poprawnie deklamować. – Nasz hit, jeśli chodzi o dykcję, to „mistrz Zdzisław”. Ten zlepek słów występuje w tekście tyle razy, że trudno zliczyć – mówi pani Marta i zachęca do spróbowania, jak trudno to wypowiedzieć raz za razem. Więźniowie łamią sobie na tym język. – Moim zaskoczeniem było to, że kiedy pierwszy raz usiedliśmy w studiu, panowie wcale nie byli przejęci, pozamykani w sobie. Przeciwnie, bardzo odważnie wchodzili w tę pracę – podsumowuje.
Czas, który spędzili ze sobą od kwietnia, po kilka godzin tygodniowo, posłużył temu, by nie tylko razem pracować, ale i lepiej się poznać. W przerwach między czytaniem kolejnego fragmentu toczą więc rozmowy o prywatnym życiu, minionym weekendzie, znajomych. Są śmiechy, wspólna kawa. – Widać postęp. Panowie sami się cieszą. Mówią: podoba mi się to. Pan Waldek z zakładu z Ustki opowiadał, że kiedy ćwiczył tekst w celi, za jego plecami w progu stanęli współwięźniowie. I milczeli, dopóki nie przestał czytać. A potem stwierdzili: „Ty, Waldek, fajne to będzie” – opowiada aktorka.
– Każdy z nich jest inny. Cała trójka to naprawdę wartościowi mężczyźni. Bardzo się cieszę, że ich spotkałam. Mam nadzieję że oni również mają radochę z tego, że nasze dwa światy się zeszły. I że mogliśmy się o tych światach tyle dowiedzieć.
Pożytek zza krat
Mariusz Brokos, realizator dźwięku, kibicuje osadzonym. Wie, że taka praca to nawet dla profesjonalistów niełatwe zadanie. Jedna sesja nagraniowa trwa trzy godziny. Z dwóch nagranych wersji wybiera się lepszą lub kompiluje lepsze fragmenty.
– Za każdym razem jest inaczej, nagrania różnią się energią wypowiedzi, tonem głosu, tempem. Trzeba to potem jeszcze obrobić, oczyścić z chrząknięć, mlaśnięć, skoków głośności – wyjaśnia, przesuwając suwakami na konsoli dźwiękowej. Pan Wojtek też coś mówi o tych skokach. Rozumieją się. Złapali wspólny, branżowy język.
– Nie każdy się nadaje do takiego zadania, ponieważ tu trzeba kawałek siebie odkryć. Pozwolić sobie na emocje – tłumaczy Renata Sztabnik, organizatorka „Audiobooka na Krętej”. – Założeniem naszego projektu jest łamanie barier, także tych mentalnych. Zaangażowani muszą stoczyć walkę ze sobą, wyjść poza swoje sprawy, do ludzi. Płyta trafi do różnych, także małych ośrodków kultury, świetlic, bibliotek. Chcemy, by osoby osadzone dały świadectwo wobec współwięźniów, że można dać z siebie coś więcej niż tylko pracę fizyczną.
Audiobook nie utknie na bibliotecznych półkach. Jako projekt realizowany w ramach programu Narodowego Centrum Kultury „Kultura Dostępna” (wraz z książką dotykową, wykonaną przez dzieci ze środowisk zagrożonych wykluczeniem społecznym) we wrześniu i w październiku zostanie zaprezentowany mieszkańcom Słupska i okolic. Jego odbiorcami będą czytelnicy bibliotek, w tym osoby niewidome i niedowidzące. Część nakładu trafi do szkół – na lekcje języka polskiego, regionalizmu, wiedzy o kulturze. Część posłuży w placówkach penitencjarnych jako pomoc w procesie resocjalizacji. – Chcemy, by trafił także do rodzin osadzonych, którzy wzięli udział w projekcie – dodaje R. Sztabnik.
– Zależy nam, by rodzina dzięki temu uznała, że czas spędzony w areszcie nie był stracony. Że członkowie ich rodzin, którzy tam trafili, zrobili przez te miesiące coś naprawdę pożytecznego. Że pozostawili po sobie trwały ślad dobra.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |