Pilscy licealiści nie zamierzają. W kwadrans nauczyli się pokazywać swoje imiona, do grudnia opanują śpiewanie rękami kolędy „Lulajże, Jezuniu”.
Nie bać się
Mieszko Tobera nierzadko miał do czynienia z osobami niepełnosprawnymi – było nimi wielu jego kolegów w gimnazjum, a poza tym prowadzący lekcję migania Agata i Damian Wycisło to jego sąsiedzi z klatki schodowej. Dlatego 17-latek nie ma wątpliwości, że warto umieć migać. – Uczymy się innych języków, to dlaczego nie migowego? – mówi. – Ludzie boją się tego, czego nie znają. Ale jeśli w swoim otoczeniu spotykamy się z innością, to potem reagujemy zupełnie inaczej. Nie tylko przyzwyczajamy się do tego, ale lepiej takich ludzi rozumiemy.
Paula Kozij stawia sprawę praktycznie: być może kiedyś spotka kogoś głuchego, a że jest osobą towarzyską, to... – Chciałabym chociaż spróbować rozmowy w języku migowym. Odwagi mi nie brakuje, więc myślę, że mogłabym się z takim wyzwaniem zmierzyć – mówi drugoklasistka, która właśnie zapisała się na dodatkowe lekcje migania.
A taka, nawet błaha rozmowa może być dużym wsparciem dla osoby głuchej. Damian Wycisło widuje je w trudnych sytuacjach, wynikających z tego, że nie potrafią się skomunikować z otoczeniem. – Niektórzy głusi nie radzą sobie z tym, a nawet obrażają się, że nikt wokół nie zna ich języka. Mają czasem ochotę po prostu porozmawiać z ludźmi, ale nie mogą, nie mają jak – wyjaśnia.
Jest także problem z drugiej strony: są i tacy, którzy znają w jakimś zakresie ten język, ale ukrywają się z tym. – Boją się, że popełnią błędy, że powiedzą nie to, o co im chodziło – zauważa instruktor.
Protetyk słuchu w Afryce
Pilscy Migacze nie tylko rozpowszechniają język migowy czy pomagają osobom głuchym w regionie (np. podczas wizyt w urzędach, organizując kursy i spotkania integracyjne), ale pomagają też na odległość, i to dużą. We współpracy z Fundacją Pomocy Humanitarnej „Redemptoris Missio” z Poznania prowadzą w Pile zbiórki aparatów słuchowych (nowych i używanych) dla afrykańskich dzieci. Akcja „Protetyk słuchu w Afryce” przywraca takim dzieciom, często ukrywanym przez rodziny, coś więcej niż sam komfort życia.
– Upośledzenie słuchu przysparza w Kamerunie wielu problemów: głuche dzieci są wykorzystywane jako tania siła robocza, często nie wiedzą nawet, jak mają na imię, ile mają lat – wyjaśnia D. Wycisło. – A wystarczy zadbać o to, by otrzymały aparaty słuchowe.
Zbiórki pieniędzy oraz aparatów słuchowych, środków czystości do nich i baterii zasilających są organizowane w Pile i w Ujściu, w wybranych punktach, na targowisku oraz przy parafiach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |