Tadek, Józek, Julek, Wojtek, Andrzej, Mietek, Maciek, Władek, Krysia i Staś – wśród nich jeden szafarz, dwóch księży i biskup – owoce miłości małżeńskiej Emilii i Józefa Słaby z Żeleźnikowej.
O wychodzeniu z bolesnych doświadczeń domu rodzinnego, o zagrożeniu pornografią i o tym, czym jest miłość, z Joshem McDowellem rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.
Ubrani w jednakowe mundury, z zawiązaną na szyi chustą, dumnie prezentują krzyż z lilijką przypięty do beretu. Na piersi naszyty napis zdradza, że są to skauci św. Bernarda z Clairvaux.
O. Stanisław Jarosz, paulin, w rozmowie z Agnieszką Otłowską i ks. Włodzimierzem Piętką proponuje, aby zająć się duszą i zatroszczyć się o drugiego człowieka, zwłaszcza tego najbardziej bezbronnego i jeszcze nienarodzonego, oraz by nieść pomoc tym, którzy dźwigają ciężar winy po grzechu aborcji.
O koniecznych zmianach w polskim systemie edukacyjnym z min. Anną Zalewską rozmawia Agata Puścikowska.
Kiedy przyszła do ks. Wojtka Iwanickiego, była zbuntowana. Mąż powiedział jasno – nie pojedziesz na tę Mszę. Zostajesz w domu. Ksiądz miał jej pomóc w świętym nieposłuszeństwie.
– Kiedy ludzie dowiadują się, ile mamy dzieci, to nieraz słyszymy: „Zwariowaliście? Jak chcecie utrzymać rodzinę?”. Odpowiadamy wtedy: „Mamy Ojca w niebie. Jest bardzo bogaty” – mówią z uśmiechem Agnieszka i Adam Klimczakowie z Głogowa
– Trzeba ukrócić tzw. kursy weekendowe, które wprawdzie są ułatwieniem dla par, ale nie spełniają swojej funkcji – mówił kard. Kazimierz Nycz, zapowiadając powstanie dokumentu na temat katechizacji narzeczonych.
– Godom wom, że jak ino mom iść do sklepu – nojprzód leca do łaziynki poprawić Pana Boga, ale trocha, coby mie poznoł – opowiada Maria Duńska. – A za dźwiyrzami widza cuda Boże – kwiotki, ptoszki, no i ludzi! I dziynkuja Bogu, co tak piyknie wszystko stworzył.
Kiedy w 2006 roku grupka rodziców postanowiła stworzyć przedszkole dla zaledwie 8 dzieci, wydawać się to mogło fanaberią, bo przecież jest tyle dobrych placówek edukacyjnych. Po prawie 10 latach działalności faktem jest, że na sopockiej mapie brakowało takiego miejsca jak „Lokomotywa”.