O źródłach niepowodzeń w małżeństwie i o tym, co zrobić by się udało. Relacja z II Kongresu Małżeństw w Świdnicy.
Co zrobić, by nie doszło do rozwodu?
Pierwszą prelekcję wygłosił o. Karol Meissner OSB. Zgodnie z zapowiedzią w programie miała dotyczyć tematu: „Wychowanie – komplementarność czy manicheizm?”. Prelegent wskazał jednak na początku swojego wystąpienia, że temat trochę zmodyfikował.
O. Meissner od 40 lat posługuje małżeństwom i rodzinom, zgromadzonym m.in. w ruchu Domowego Kościoła, więc zna dobrze rzeczywistość małżeńską. Sam także we własnej, bardzo licznej rodzinie, doświadczył tragedii rozwodu - w 4 pokoleniach było ich aż 20. Do ostatniego doszło 5 lat po pobłogosławieniu przez ojca małżeństwa osoby mu bliskiej: żona opuściła męża i małżeństwo się rozsypało. Również w poradnictwie ojciec spotyka się z małżeństwami, które przeżywają trudności. Jako lekarz i duszpasterz szuka więc odpowiedzi na pytanie: „Co można zrobić, by do rozwodu nie doszło?”
Pierwsza odpowiedź, jaka się nasuwa, to odpowiednie wychowanie. Zdaniem ojca, w naszych rodzinach są braki w wychowaniu do życia w małżeństwie, w rodzinie. Ta bolączka nie omija nawet małżeństw z ruchu Domowego Kościoła. Te małżeństwa pragną żyć i żyją po Bożemu, pielęgnują piękno życia małżeńskiego we wszystkich wymiarach, a jednak spotykają się z trudnościami w wychowaniu dzieci. Dzieci w wieku dorastania przestają chodzić do kościoła, przestają się modlić. Sprawia to rodzicom wielki ból i pojawia się pytanie: „Co można zrobić?”
Ojciec wskazał, że dzieci nie żyją w próżni, ale w świecie, w którym rozwodów jest coraz więcej. Jeśli zapytać je: „Ilu kolegów czy koleżanek w klasie żyje w rodzinie rozbitej?”, to okazuje się, że dzieci z pełnych rodzin są w mniejszości. Żyją w otoczeniu dzieci z rodzin rozbitych, czyli dysfunkcyjnych, które przekazują im swoje przeżycia emocjonalne. Dzieci z pełnych rodzin nie chcą być lepsze i zaczynają mieć poczucie winy wobec rówieśników, że żyją w rodzinie dobrej, pełnej, w której rodzice wzajemnie się kochają. Środowisko, w jakim żyją nasze dzieci, zlaicyzowane, odrzucające Boga i Jego prawo, środowisko, w którym nie ma wiary, gdzie są dzieci z rodzin dysfunkcyjnych, nie pozostaje bez wpływu na ich proces wychowywania.
To nie tylko polski problem. Ojciec wspomniał, że 6 lat temu na konferencji w Moskwie padło pytanie: „Czy można dziecko, wychowane bez rodziny albo w rodzinie dysfunkcyjnej tak wychować, by jego własna rodzina, którą założy, była dobra, zdrowa?” Odpowiadając na to pytanie, o. Meissner z bólem przyznał, że są nikłe szanse na to, żeby dziecko z rozbitej rodziny założyło dobrą rodzinę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |