Stanowisko Komitetu Bioetycznego PAN ws. klauzuli sumienia jest niezgodne z Konstytucją – uważa prof. Andrzej Zoll.
Nie bardzo wierzę w wyeliminowanie z rynku, tak jak nie wyeliminowało się narkotyków. Natomiast moim zdaniem takie środki nie powinny być dopuszczone do oficjalnego handlu, bo służą przekroczeniu obowiązującej ustawy. My w ogóle tej sprawy nie ruszaliśmy. Przepisy, które wprowadzamy nie zmieniają charakteru zakresu karalności za aborcję.
Zmiana nie polega tylko na wprowadzeniu terminu dziecko poczęte. Także w przesłankach dokonaliśmy pewnego sprecyzowania, tam, gdzie mówimy o dopuszczalności spowodowania śmierci dziecka. To sprecyzowanie polega na tym, że tam gdzie chodziło o przesłankę medyczną, to powiedzieliśmy, że chodzi o życie, o ochronę życia kobiety lub jeżeli ciąża stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia. Dzisiaj słowo "poważne" zniknęło; ono było w ustawie z 1993 r. ale zniknęło w 1996. Ten przepis nie był zaskarżony do Trybunały Konstytucyjnego, więc Trybunał się na ten temat nie wypowiadał. Ale dzisiaj uważamy, że to należy wprowadzić. Cóż to bowiem znaczy: zagrożenie dla zdrowia? Jeżeli kobieta uważa, że się źle czuje z powodu ciąży, to nie jest powód do jej przerwania. Słowo "poważny" musi więc tu być.
Jeżeli stanowi wartość to rozumiem, że mogą być sytuacje, w której dopuszczamy do zniszczenia tej wartości ale to musi być jakaś przeciwwaga. Tą przeciwwagą może życie kobiety i może być poważne zagrożenie jej zdrowia.
Druga rzecz to jest kwestia przesłanki eugenicznej i przesłanki kryminalnej. Jeżeli chodzi o przesłankę eugeniczną, myśmy ją inaczej sformułowali. Dzisiaj mowa jest o wysokim prawdopodobieństwie upośledzenia płodu lub ciężkiej, nieuleczalnej chorobie zagrażającej życiu. My proponujemy sformułowanie mówiące o ciężkim uszkodzeniu dziecka poczętego. Wiemy już, że to jest źle sformułowane i należy to zmienić. Jest bowiem problem z tym prawdopodobieństwem, które my pominęliśmy, myśląc, że to jest problem procesowy i to powinno się rozstrzygnąć w procesie. Ale to jest, znów, pole do dyskusji, którą na temat tej przesłanki trzeba by było przeprowadzić.
Opinię publiczną rozgrzewa wciąż spór wokół gender. Czy ta debata zmierza w jakimś dobrym kierunku, jest twórcza czy jałowa?
Kłócimy się nie o to, o czym mówimy bo jeżeli rozumieć gender studies jako naukę o roli płci, to przecież można powiedzieć w ten sposób: o roli płci mówimy od początku świata. Przecież to nie jest nic nowego.
Mam zawsze w pamięci wykład z prawa rodzinnego bardzo wybitnego profesora Gwiazdomorskiego z Krakowa, który mówił, że równouprawnienie kobiet i mężczyzn nie oznacza równości ról społecznych – i ja się z tym zgadzam. A to też jest problem gender. W tym sensie nie można być zwolennikiem lub przeciwnikiem gender tylko inaczej ja rozumiem rolę kobiety i rolę mężczyzny. Są różnymi rolami, uzupełniającymi się, nie antagonizującymi się wzajemnie.
Uważam, że konieczny dla dziecka jest jak najbliższy kontakt z dwojgiem rodziców różnej płci. Jestem zdecydowanie przeciwko adopcji przez pary homoseksualne, dlatego że dziecko, poznając świat musi mieć w blisko siebie tego najbliższego człowieka, jakim jest mężczyzna i drugiego najbliższego człowieka, jakim jest kobieta. Jest to niezbędne do tego, żeby świat poznać w całości a nie w jakimś jednostronnym aspekcie.
Oczywiście, każdy jest wolny, i jeżeli chce odrzucić tę rolę, którą tradycyjnie wiążemy z rolą mężczyzny czy kobiety i inaczej ukształtować swój plan życiowy – to jest jego czy jej sprawa i ja bym w to nie wchodził. Ale czy z punktu widzenia interesu społecznego to jest korzystne? Mam bardzo poważne wątpliwości. Myślę, że ten model rodziny, który od wieków został wykształcony przez cywilizację i kulturę jest znacznie bardziej naturalny i właściwy niż to, co się dziś próbuje zrobić. Mam nadzieję, że jest to pewnego rodzaju moda, która minie.