Ci z internatu mają coś więcej niż tylko licealną wiedzę – mają doświadczenie samodzielności i odpowiedzialności, a to dobry fundament dla dorosłego życia.
Kasia woli mundur...
– Gdy do mojego gimnazjum przyjechała pani pedagog i ksiądz dyrektor, żeby zachęcić do wyboru tego liceum, pomyślałam: a czemu by nie? – wspomina. – Przecież i tak chciałam iść do klasy wojskowej, ale w Świdnicy. Dziewczyna w wojsku: w mundurze, z karabinem na strzelnicy, w błocie na poligonie, na placu manewrowym, zakurzona w okopie, czujna w koszarach, uzbrojona po zęby… – Z misją ratowania ojczyzny, Polaków i Polek, dzieci i starców. To o to chodzi. I jeśli trzeba będzie zabić – zabiję – deklaruje dziewczyna. Bo Kasia chce na linię frontu – w razie godziny „W”. Nie w dowództwie, na tyłach, ale na pierwszy ogień.
– Tak to dzisiaj widzę i nie kłóci mi się to z moją kobiecością. Owszem, my dajemy życie, a nie odbieramy, ale przecież też mamy tego życia bronić, nie tylko je urodzić. Wojsko mi to umożliwia, choć przyznaję – w szczególnych okolicznościach i w wyjątkowym wymiarze – mówi. Jest jedną z tych, które przyszły do liceum w Henrykowie, bo mundur dla nich jest ważniejszy od sukienki, a siła i opanowanie – od makijażu. – Nie jestem chłopczycą! – zapewnia. – Mam wiedzę mało popularną wśród kobiet, to fakt; jestem silna psychicznie i fizycznie, a będę jeszcze silniejsza. Jestem przekonana, że będę dobrym żołnierzem – ale to wszystko nie za cenę wyrzeczenia się kobiecości! – zastrzega.
Zmieniamy temat. Co robić na wsi po szkole? Kasia mieszka w internacie. – Że niby nudy? Też tak myślałam i wieś może kojarzyć się z wymarłą ulicą, pogaduchami na moście albo przystanku autobusowym czy chodzeniem spać równo z kurami, ale nie u nas! – zaznacza i wylicza zajęcia dodatkowe: w poniedziałek ma lekcje jazdy konnej, we środę SKS, w czwartek – strzelanie, a jeszcze trzeba gdzieś zmieścić wolontariat w Domu Opieki im. św. Jadwigi, ulokowanym tuż po sąsiedzku. – Bywa, że brakuje mi czasu, żeby się uczyć! – martwi się, a nie powinna, bo przecież w planie dnia internatu czas na naukę własną jest zagwarantowany. Codziennie dwie godziny.
…a Marta ratownictwo medyczne
– Miałam iść do klasy filmowej, do I LO w Świdnicy. Nawet się dostałam, ale potem postanowiłam zrobić coś nowego w życiu. Chciałam zaryzykować, sprawdzić się i usamodzielnić – mówi Marta. Bała się, nie ukrywa, bo przecież zawsze była z mamusią i tatusiem, a teraz jest sama. Oczywiście, co weekend jest w domu, ale starsi mówią, że z tego też się wyrasta. Samodzielność daje sporo frajdy i pozwala dojrzewać. Bo bez rodzicielskich podpórek szybko przekonasz się, że jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Czasami dosłownie. Nie ma zlituj! – Ale takie jest życie, prawda? – pyta retorycznie.
Wstają o 6.30, pięć minut później mają poranną zaprawę. Pół godziny później śniadanie. O 7.45 apel przed początkiem nauki. Lekcje trwają zasadniczo do 14.00. Po nich obiad, czas na rekreację i zajęcia dodatkowe. Od 17.00 do 19.00 trzeba się uczyć. Zachęca do tego nie tylko regulamin, ale też nauczyciel dyżurny, którego można poprosić o błyskawiczne korepetycje, podpowiedź, wytłumaczenie, powtórkę, sprawdzenie – z przedmiotu, którego uczy. Po kolacji do 20.30 porządki. Czystość w pokojach jest sprawdzana i oceniana. Na koniec miesiąca otrzymuje się ocenę całościową. Jeśli liczba punktów jest zaskakująco wysoka, można dostać zniżkę na opłatę za internat (420 zł miesięcznie). Jeśli wstydliwie niska – opłata wzrasta.
– Nie sądziłam, że mieszkanie z dala od domu może być takie ciekawe i rozwijające – mówi Marta. – Więzi, jakie się tworzą między nami, są absolutnie wyjątkowe. Czuję się jak w rodzinie, dobrze się rozumiemy, wspieramy, jesteśmy solidarni. W razie napięć czy konfliktów zawsze można liczyć na pomoc pani pedagog, ona jest dla nas jak internatowa mama – dorzuca. Trzeba kończyć. – Ale ja jeszcze nie opowiedziałam o moim profilu, ratownictwo medyczne! – protestuje Marta. Ustępuję. – Pierwsza pomoc, ćwiczenia z technik ratowniczych, nauka pływania, obozy szkoleniowe, wspinaczka, narty – wylicza na jednym oddechu. – Gdzie bym to wszystko miała, gdyby nie szkoła w Henrykowie? – pytanie na szczęście jest znowu retoryczne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Na wzrost nowych przypadków zachorowalności na nowotwory duży wpływ ma starzenie się społeczeństwa.