Jak przekazać wiarę swoim dzieciom? To pytanie spędza sen z powiek niejednym rodzicom. Oczywiście, nie ma gotowych podpowiedzi, ale odkrywać wiarę i Boga pomaga na pewno wspólnota.
Krzysztof i Anna są małżeństwem od 21 lat. Poznali się na oazie przy parafii. – Ania była moją animatorką – uśmiecha się zielonogórzanin.
– Jeździliśmy na oazy letnie do Tylmanowej. I rzeczywiście te 15-dniowe rekolekcje dawały nam solidnego kopniaka. Wyjątkowa propozycja, świetni ludzie i niezwykła przygoda, która wpłynęła na postrzeganie świata, na nasz system wartości i cele życiowe. Gdy pobraliśmy się po studiach, wstąpiliśmy od razu do Domowego Kościoła. Wydawało nam się to naturalnym procesem. Bez doświadczenia oazy młodzieżowej kiedyś, a teraz Domowego Kościoła zapewne byłoby nam trudniej. Chociaż, oczywiście, nie mówimy, że jest zupełnie leciutko. Jak każde małżeństwo i rodzina doświadczamy rozmaitych problemów oraz porażek, ale z Panem Bogiem u boku naprawdę inaczej się idzie przez życie.
Przykład rodziców i pomoc księdza
Zielonogórzanie nie mają gotowych recept na wychowanie w wierze, ale przecież każde doświadczenie jest na wagę złota. – To przekazywanie wiary musi być naturalne i nie może być jakiejś sztuczności, bo dzieci wszystko wyłapią. Jednym z fajniejszych dla mnie doświadczeń był moment, kiedy przypadkowo zobaczyłem dorosłego syna na modlitwie. To jest coś, co na pewno rodzica buduje i daje mu poczucie bezpieczeństwa, że jego dziecko wie, o co chodzi, nawet gdy wyjedzie z domu, choćby na studia. O to walczymy dla każdego z naszych dzieci, ale tego nie da się zrobić żadną perswazją i namawianiem – podkreśla Krzysztof.
Małżonkowie uważają, że nieocenioną pomocą w formacji duchowej jest kapłan, i to na każdym etapie. Tak było kiedyś w ich przypadku i tak jest teraz. – Widzę to po swoich dzieciach, które angażują się w życie parafii. Bez takiego „pociągnięcia duszpasterskiego” nic by nie było. Rodzic może mówić, musi być jednak ksiądz, który pochwali, doceni, a czasem nawet przywoła do porządku, jak coś nie wyjdzie. Na tym to polega, dlatego apelujemy do księży, aby nie zniechęcali się, nawet jeśli trafią na trudne wyzwanie – proszą małżonkowie.
– Autorytet kapłana, proboszcza jest w tym procesie bardzo ważny. Dzieci potrzebują księdza, który z nimi się pomodli, powie katechezę, ale też, jak chociażby nasz wikariusz, pójdzie z nimi na deskorolkę. Każda okazja jest dobra do odkrywania Bożego świata.
– Wspólnota to na pewno szansa na odnalezienie się we współczesnym świecie. Kiedyś byliśmy na rekolekcjach dla małżeństw z o. Karolem Meissnerem, który powiedział nam, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, jakimi bohaterami są nasze dzieci. One na co dzień zmagają się dziś z taką falą agresji, której za naszych czasów nie było. Powiedział nam, że, jeśli nasze dziecko jest ministrantem w parafii lub działa w oazie, to jest to bohater, superbohater, bo on w szkole narażony jest na hejt i różne docinki – mówi Anna.
Oaza burzy pewien stereotyp
Anna i Krzysztof mają 5 dzieci, które nie tylko znajdują czas na rozwijanie swoich pasji, ale też zbliżają się przez wspólnotę do Boga. Synowie są obecnie lektorami i uczestniczyli w oazach ministranckich i lektorskich. Młodsza córka jest w Oazie Dzieci Bożych, a starsza przeszła już całą formację oazową i chętnie dzieli się swoim świadectwem. – Można powiedzieć, że w oazie jestem od urodzenia, ponieważ moi rodzice od ślubu należą do Domowego Kościoła. Jednak świadomie w Ruchu Światło–Życie jestem od 5 lat – wyjaśnia licealistka Asia.
Zielonogórzanka szczerze poleca każdemu wyjazd na oazowe rekolekcje wakacyjne. – Ruch ten nie jest jakąś organizacją dla wybranych, jak wielokrotnie słyszę. Tworzą go zwykli ludzie. Wiele osób trafia tu zupełnie przypadkowo, a jednak na oazie nawiązują się przyjaźnie, które nieraz zostają na całe życie. Czasem nawet spotkać można swojego przyszłego małżonka, czego przykładem są moi rodzice. Myślę, że oaza burzy pewien stereotyp katolika, który ma być smutny, zadumany, cichy i – no, co tu dużo ukrywać – nudny – zaznacza Asia i zachęca do wyjazdu na oazowe rekolekcje w najbliższe wakacje:
– Oaza to nie tylko modlitwa i adoracja, jak niektórzy myślą, to także ogrom czasu dla drugiego człowieka, czasu zabawy, wycieczek i poznawania świata z niesamowitymi ludźmi. Kiedyś słyszałam na jednym z kazań dominikanina o. Adama Szustaka, że katolicy powinni być „pijani Bogiem”, czyli weseli, pełni energii. Właśnie tacy są ludzie na oazie, a z nimi naprawdę można góry przenosić. W Ruchu Światło–Życie znajdziesz ludzi, na których zawsze możesz polegać, odnaleźć swoje miejsce, a także pozbyć się wielu kompleksów. Będę czekała na ciebie na rekolekcjach!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |