Marzena zdała maturę, a po wakacjach, zamiast z rówieśnikami rozpocząć studia, poleciała do Hiszpanii i została au pair.
Czas wypowiedzieć walkę barierom w głowie
– Od poniedziałku do piątku przed południem 2 godziny spędzałam na kursie językowym. Potem zajmowałam się Klarą, a wieczory najczęściej miałam wolne. Nie chciałam wchodzić w rodzinny czas Any, Ricarda i Klary, dlatego z samego początku zamykałam się w swoim pokoju. To wtedy było mi najtrudniej. Jestem przyzwyczajona do tego, że wieczorem spędzam wolny czas ze znajomymi. A w Salamance, gdzie nikogo nie znałam, nie było mi prosto przełamać się. Martwiłam się, że nie przezwyciężę w sobie barier – wspomina Marzena. Opowiada, że Ricardo podpowiedział jej, że poprzednia au pair korzystała z wycieczek organizowanych dla studentów z programu Erasmus. – Salamanka jest miastem uniwersyteckim, do którego przyjeżdżają młodzi ludzie z wielu krajów świata. Zapisałam się na wspólny wyjazd do Toledo, ale niepokojące myśli mnie nie opuszczały. Wyobrażałam sobie, że wszyscy już się znają, że mają swoje paczki znajomych. Tymczasem w autobusie usiadłam ze studentką z Japonii i cały dzień spędziłyśmy wspólnie. Na kolejnej wycieczce – do Lizbony, Fatimy i Coimbry – poznałam dwie dziewczyny z Polski. A muszę przyznać, że już mi wtedy brakowało naszego języka – opowiada. Poznała też dwie Finki, które również pracowały jako au pair, i wiele innych osób. – Z większością to nie były głębokie relacje, ale dobrze nam się razem spędzało czas. Łączy nas przecież to, że jesteśmy młodzi, chcemy poznawać świat, skończyć studia i znaleźć dobrze płatną pracę, najlepiej w zawodzie – podkreśla. I dodaje, że podobało jej się podejście Brazylijczyków z kursu językowego, którzy nie martwią się na zapas w obliczu trudności, a po prostu je podejmują.
Dobre wspomnienia z duszpasterstwa
Wiele zmieniło się po Nowym Roku. Marzena na święta Bożego Narodzenia, po przykrej przygodzie na wypadzie do Madrytu, gdzie ktoś ukradł jej telefon, wróciła do domu, robiąc najbliższym niespodziankę. – Święta to dla mnie bardzo ważny czas, dlatego cieszę się, że mogłam je przeżyć w domu wśród najbliższych – podkreśla. Po powrocie z Polski, a właściwie z Włoch, bo po świętach pojechała odwiedzić Włochów, którzy gościli w jej domu podczas Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku, wreszcie zadomowiła się w duszpasterstwie akademickim w Salamance, nazywanym po prostu „Pastoral”. To był strzał w dziesiątkę. – Wcześniej chodziłam na Msze św. do pobliskiego kościoła, w którym przeważali starsi ludzie. To tam ksiądz polecił mi duszpasterstwo akademickie. Kościół akademicki znajdował się w centrum Salamanki. Był kamienny, uroczy, niewielki, a jego wnętrze okazało się bardzo surowe. Tylko ławki i ogromny krzyż w prezbiterium. W Środę Popielcową ławki były rozsunięte, wnętrze oświetlone świecami, a my mogliśmy usiąść na dywanach przed ołtarzem. Było dużo młodzieży. Kiedy modliłam się przed Mszą św., zaczęła mówić do mnie jakaś dziewczyna. Odpowiadałam jej lakonicznie, bo bardzo chciałam dobrze wejść w Wielki Post. Gdy byłam w Hiszpanii, nie było mi łatwo żyć wiarą. Z kazań na początku niewiele rozumiałam, rodzina, u której pracowałam, jest niewierząca. Dlatego chciałam z całych sił zaangażować się w Wielki Post – wyjaśnia Marzena. Po Mszy św., ruszona sumieniem, podeszła do zagadującej ją wcześniej dziewczyny. – To była Taylor z USA, która znała chyba wszystkich i którą wszyscy znali. Dzięki niej poznałam kolejne osoby. Spotykaliśmy się na Mszach, razem imprezowaliśmy, wspólnie świętowaliśmy urodziny czy wychodziliśmy gdzieś wieczorami. Z dwójką z nich razem przeżywałam Wielkanoc. To bardzo ważne dla mnie święta i martwiło mnie spędzenie ich z dala od bliskich. W Triduum Paschalnym uczestniczyliśmy w katedrze. Ale byłam zdziwiona tym, że celebracje liturgiczne były tam bardzo krótkie. Znacznie dłużej trwają liczne procesje pokutne, które odbywają się każdego dnia w Wielkim Tygodniu i gromadzą wielu widzów – opowiada.
A może studia w Hiszpanii?
– To był niezwykle intensywny czas. Kto by pomyślał, że aż tyle wspomnień da się pomieścić w jednym roku. Chciałam zanurzyć się w hiszpańskiej kulturze i to się udało. Wspaniale było delektować się tradycyjnymi hiszpańskimi potrawami, które gotowała babcia Klary, czy podziwiać piękną architekturę Salamanki. Wspaniale było doświadczać tego, jak Hiszpanie po 20.00 nie zamykają się w domach, ale wychodzą całymi rodzinami na miasto, by tam wspólnie spędzać czas. Zrozumiałam, że oni bardzo troszczą się o relacje rodzinne i choć początkowo wydawało się, że stawiają przede wszystkim na karierę, to jednak mocno dbają o kontakt międzypokoleniowy – podsumowuje pietrowicka au pair. – Zaczęłam czytać książki po hiszpańsku oraz słuchać coraz więcej hiszpańskich piosenek, co pomaga mi w nauce słówek. I co dla mnie ważne, nauczyłam się głęboko przeżywać Mszę św. po hiszpańsku, a to początkowo było dla mnie dużą trudnością – dopowiada. Ceni sobie grupę znajomych z duszpasterstwa, dzięki której uczyła się otwartości. Teraz Marzena właśnie rozpoczyna studia w Krakowie, ale już nieśmiało mówi o dalszych planach związanych z Hiszpanią – może wymiana erazmusowa albo magisterka?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Na wzrost nowych przypadków zachorowalności na nowotwory duży wpływ ma starzenie się społeczeństwa.