Rano z młodymi spotkał się ks. Krzysztof Żmigrodzki, a w południe - bp Zbigniew Kiernikowski.
- Szukać to można dżinsów - śmieje się Ania. Bo wie, że na miłość trzeba czekać. Ale nikt nie mówi, że z założonymi rękami.
Plan jest taki: rano Msza św., potem słowo proboszcza o małżeństwie i wykład o wychowaniu. Najmłodsi brykają w sali obok, starsze dzieci mają swój klubik. Wszystko dla rodziny.
– Ktoś musiał zwrócić uwagę na osoby starsze, dostrzec ich potrzeby – mówią członkowie grupy, która powstała przed rokiem.
Pozbawione spotkań z rówieśnikami w szkole mogą to nadrobić w kościele parafialnym.
Po raz dziesiąty spotkali się nie na Różańcu czy adoracji, ale na tańcach i zabawie.
Gdyby nie mama, proboszcz i stypendyści, mógłby nie być w tym miejscu, w którym dziś jest. A tak student z niewielkiej wsi może konsekwentnie realizować swoje życiowe pasje i marzenia.
Dzieci spotkały się na wspólnej modlitwie u stóp Matki Bożej Loretańskiej, by prosić Boga o pokój na świecie.
– Podszedł do nas facet i powiedział, żebyśmy wyszli z plaży, bo psujemy mu widok. Wziąłem go na bok. To była męska rozmowa… – mówi ks. prałat Stanisław Łada, proboszcz parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Pruszczu Gdańskim.
W czasie takiego spotkania można na nowo odkryć cudowność tego sakramentu.