Współczesna gospodarka ponosi konsekwencje masowego procederu aborcji. W ciągu ostatnich 50 lat wymordowano 2 miliardy nienarodzonych dzieci, jedną trzecią ludzkości – przypomniał dziś w Rzymie Joseph Meaney, dyrektor koordynacji międzynarodowej Human Life International.
Zastrzega on, że aborcja jest przede wszystkim ogromną zbrodnią, ale negatywnie odbija się również na gospodarce. W krajach ubogich, gdzie nie ma rozwiniętych systemów emerytalnych, dzieci są dla rodziców jednym oparciem na starość, w krajach bogatych zmniejsza się produkcja i konsumpcja. Bardzo wyraźnie konsekwencje aborcji i mentalności antykoncepcyjnej widać na przykład we Włoszech – mówi Joseph Meaney.
„Każdy kto żyje we Włoszech dobrze wie, że aborcja i ogólniej rzecz biorąc kontrola płodności doprowadziły do tak radykalnego zmniejszenia populacji, że już za kilka lat zabraknie pieniędzy na emerytury – powiedział Radiu Watykańskiemu Joseph Meaney. – Tak bardzo naruszone zostały proporcje między ludźmi w wieku produkcyjnym i emerytami. W tym wypadku jest to oczywiste dla wszystkich. Ale na skutek aborcji cierpią też tak rozwinięte gospodarki jak amerykańska. Oblicza się, że przeciętny Amerykanin wnosi w ciągu swego życia do gospodarki USA 3 mln dolarów. Konsumuje za 2,7 mln dolarów. Samych podatków płaci przeciętny mieszkaniec USA ponad 950 tys. dolarów. Tego wszystkiego nie ma. Ci ludzie zostali wyeliminowani przed narodzeniem i nie wnoszą swego wkładu w rozwój kraju. W sumie na aborcjach amerykańska gospodarka straciła 4 tryliony dolarów, bo w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono już 55 mln aborcji. Każda z nich to wielka strata dla gospodarki. Oczywiście każda aborcja to o wiele więcej niż strata ekonomiczna. To przede wszystkim wielka tragedia dla każdej rodziny, która została naznaczona aborcją, dla każdej osoby, która zdecydowała się na aborcję. Ale również straty ekonomiczne z tego powodu są zdumiewające”.